czwartek, 22 grudnia 2011

Zepsuta fAbryka długopisów


Grudzień miał być śnieżny, nie tak to miało wyglądać, nie w takie klocki się bawimy. Najwyraźniej tak ma być - pogoda wymarzona do prac na sznurkach. Częstochowska fabryka długopisów gości nas jak to przystało na fabrykę raczej skromnym klimatem.

niedziela, 27 listopada 2011

ZaPopradzie

W końcu można się przejechać szybką koleją z Tarnowa do Muszyny. Pociąg osiąga tu zawrotne prędkości, ale czas przejazdu pozostaje taki sam. Za teren eksploracji obieramy Słowacką część doliny rzeki Poprad tzw. Lubovlanska Virhowine.

piątek, 11 listopada 2011

Znów na krzywiznach


Trip z Mokrym zaczynamy z Łopusznej przez Bukowine wchodzimy na Turbacz powrót przez Kiczorę z tym że dostajemy na Jankówkach tel. od Wojtka że jest na Starych Wierchach, akcja odwrót i przez Turbacz

środa, 3 sierpnia 2011

Projekt Rumunia



Zwariowany pomysł wyjazdu w góry Rumuni fiatem cinquecento. I stało się, nie było zbyt wiele czasu na dokładny remont auta. Wymienione zostały najważniejsze elementy czyli: zawieszenie tylne, uzupełnione oleje sprawdzone klocki. Dodatkowo ze sobą zabraliśmy parę części, śrubek,  wszystko zmieściło się w skrzynce narzędziowej.

piątek, 1 lipca 2011

Na osiEmnastke jedziemy na Kozi

Miało być pięknie i nie wyszło :( Pogoda pokazała że nie zawsze jest przychylna. My jednak nie zmieniamy planów i uderzamy na Kozią przełęcz. Jest jak w kieleckim, niemiłosiernie przewiewa nas na drugą stronę doliny. Mocno trzymając się łańcuchów dochodzimy do miejsca noclegu. Drugi dzień atakujemy Kozi. Niestety wycofujemy się, jest fatalnie, wieje, deszcz, temperatura zero. Opuszczamy Tatry jedziemy w Gorce aby podreperować sobie psyche. Jest lepiej :)

środa, 22 czerwca 2011

No to co - Mołdawia

Miał być Licheń i Grauspitze, niestety pogoda w zachodniej Europie nie była zbyt optymistyczna. Obieramy kierunek wschód. Jedziemy Bielską Skodiczką do Mołdawi. Polska to poezja, Ukraina fraszka, Mołdawia to żart jeśli chodzi o drogi. 

niedziela, 5 czerwca 2011

Szczyrk i k0zY

Akcja pod kryptonimem Krzywej kozy Nepalskiej, była niezłą przygodą. Wszystko zaczęło się od  9 godzinnej przygody stopem do Bielska. Spontaniczny zapis w Piątkowy wieczór na grę miejską po Szczyrku i jest Radość. Rozgramiamy wszystkie ekipy i wygrywamy !!!

niedziela, 1 maja 2011

Tryptyk Bałkański

Długi weekend majowy  w tym roku jest owocny we wspomnienia, a to za sprawą spontanicznej ekipy z Bielska Białej. Początek naszej przygody jest zaplanowany na godzinę 16 w miejscowości Buczkowice.

niedziela, 10 kwietnia 2011

"V"

Z chłopakami wybieramy się na zimowy rekonesans do V, jest dużo różnego rodzaju śniegu, przez co nie udaje nam się zrealizować w stu procentach planu wyjazdu. Nie mniej jednak przyjemność kontemplacji i nauka hamowania czekanem wynagradza niesmak.

wtorek, 8 marca 2011

Zapluszczony Ornak

Dunajec nie zdążył dopłynąć do bałtyku a my już raczymy po tatrzańskiej ziemi. Było dużo planów co do tego wyjazdu, skonczylo sie na starym poczciwym schronisku w dolinie Kościeliskiej. Dla niektórych z ekipy wyprawowej był to pierwszy raz, ciekawe jak smakował. Trasa dość łatwa bo wyjście na Iwniacką przez Ornak i powrót dol.Starorobociańską jednak silny wiatr dość mocno pokrzyżował plany. W trakcie była mała akcja ratunkowa dwóch gości którzy spali w pobliżu Starorobociańskiego, na szczęscie skończyła się szczęśliwie.

czwartek, 17 lutego 2011

Bo Latać każdy może


Wszystko zaczęło sie od kupna małego latawca o pow. 1,2 m2, niestety było nam mało. Przy naprawde silnym wietrze mozna nim kręcic ciekawe ewolucje, ale my chcielismy czegoś wiecej. Doszło do tego że Pawlak szukając w necie napotkał plany latawca o pow. 5m2. Kupiliśmy płutno w Castoramie, linki i trochę zabawy z maszyną do szycia i oto unosimy się ponad ziemię. Wypas !!!. Teraz trwają przygotowania do budowy deski terenowej, coby można było jeszcze jeździć.

Kasprowe przygody

Wyjazd w Tatry nareszczie został zrealizowany. Po małych problemach z miejscem noclegowym (ponieważ zastanawialismy sie nad Ornakem) udaliśmy sie na Hale Kondratową gdzie spędziliśmy w bardzo miłym klimacie nockę, biorąc udział w ciekawym konkursie muzycznym zorganizowanym przez gospaodarza . Następnego dnia rano pogoda sie wyklarowała i można było uderzyć na przeł. pod Kopą, śnieg zmrożony, raki robiły robotę. Docierając do Kasprowego nie mogłem doczekać się pirwszego zjazdu z tej górki, ech było warto nieśc narty na plecach. Schodząc do Zakopanego śnieg jakoś dziwnie znikł.